I znowu nie zdążyłam z podsumowaniem czerwca dla
UHK Gallery. Ale wrzucam i to razem z podsumowaniem lipca. Kolejny, sierpniowy wpis będę wrzucać już w Szwecji :)
Czerwiec był pół na pół - do połowy sesja, jeden dzień wakacji i druga połowa w sądzie, która udowodniła mi, że piątka z egzaminu wcale nie oznacza, że cokolwiek z tego przedmiotu umiem. A także że praktyka jest zdecydowanie ciekawsze od podręczników i że prawdziwa zabawa zaczyna się tam, gdzie kończą się komentarze do kodeksów :)
A lipiec spędziłam w miejscu jeszcze bardziej pełnym absurdów czyli w prokuraturze i bardzo mi się tam spodobało. Może kiedyś tam wrócę na dłużej :) Bywało wesoło, bywało absurdalnie, a czasem też bywało bardzo smutno. Streścić tego miesiąca się nie da nawet w bardzo długim poście, a zawierał on między innymi nadgryzione ciastka sprzed jedenastu lat (opisane bliżej kilka postów temu), protokoły przesłuchań sprzed 21 lat (liczyłam, że znajdę sprawę starszą ode mnie, ale się nie udało) zastanawianie się, ile miejsca zajmuje w szufladzie milion złotych (niezbyt dużo), rozmowy na temat właściwości zmysłu węchu, jeden alarm bombowy, garaż na kółkach, ale bez śmigła (a przecież można by było go przerobić na garaż fruwający) znajomość z pewnym Panem Mumią, dosyć dziwną rozmowę z pewnym panem policjantem, panią, która znęcała się nad panem poprzez niegotowanie mu obiadów i wiele innych ciekawych postaci. I jak tu nie lubić takiej pracy :)
Lipcowy wpis zgłaszam także na gazetowe wyzwanie
Craftowego Ogródka, ponieważ napisy i pani zostały wycięte z gazet.